Obejrzałam i powiem tak...serial się dosyć przyjemnie ogląda, ale dla mnie to taki serial do obiadu, który mogłabym bez większych wyrzutów sumienia wyłączyć jakbym skończyła jeść. Gdyby miał więcej odcinków, to nie wiem czy bym obejrzała całość. Taki serial klasy B coś al'a Z Nation tylko oczywiście znacząco słabsze.
Nie będę dokładnie wypunktowywać absurdów. Najlepszy to chyba ten gdzie ludzie bezmyślnie demolują ulice, a autko Travisa stoi sobie pośród tego burdelu nie ruszone. Nawet mu kołpaków nie zabrali xD I te zombiaki...główna para stoi dwa kroki od zombiaka, a on nic. Potem w ostatnim odcinku Mudżyn stoi centralnie obok pałaszującego zombiaka i jeszcze se z gościem gada, a zombiak nawet na niego nie warknie, wat? Ah, no tak przecie zombiaki w tym uniwersum zachowują się tak, jak scenarzystą w danym momencie pasi.
Akcja z tego finału...żołnierze trafiający w siatkę, piękne xD Ja się pytam gdzie się podziała ta pokaźna horda zombie? Wyparowała?
Sama fabuła...szczerze powiedziawszy to bardziej mi się już podobał początek zombie apokalipsy w World Word Z. Bo tam faktycznie było widać że jest zombie apokalipsa. Bohaterowie jak i randomy od razu zabierały tyłki w troki. Był klimacik i napięcie (pomijam dalszą część filmu, chodzi mi tylko o początek). A tutaj?
Cusz..klimat niby jakiś jest, ale dla mnie nie ma tutaj praktycznie żadnego napięcia, poczucia zagrożenia, wręcz nawet sielanka. Nie, nie oczekiwałam żeby w 1 odcinku już mieli pod chaupą pół miasta w postaci krwiożerczych Szwęd, ale jej jak rany, mogli jakoś to tak stopniowo pokazywać, że się te zombiaki zbierają, że jednak gdzieś tam krążą po okolicy, że wojsko zaczyna tracić pomału kontrolę, a bohaterowie faktycznie się niepokoją, czują strach, rozkminiają co dalej, różne warianty, pokazać różne postawy że jeden wpada w panikę, drugi łapie dołka itd. a nie siedzą i grają w monopol albo w basenie pływają

Wojsko...cóż po prostu przedstawione jako banda imbecyli.
A co do samych głównych
bohatyrów. To jest wg mnie największa lipa tego serialu. Prawie rodzina zamiast grupki utworzonej przez przypadkowych ludzi, jest ok pomysłem, mamy już zarysowane relacje między postaciami. Tyle że jej...te
bohatyry są po prostu nijakie, pozbawione emocji, charyzmy u nich tyle co nic...
Nick (przypomina trochu młodego Deppa w roli Gilberta Grepa'a) i Salzar to jedyne postacie, które są nieco bardziej konkretne i wybijają się troszkę przed szereg. Jednak Nick w kolejnych odcinkach zaczyna schodzić na dalszy plan, a Salzara dopada to co resztę, o czym za chwilę. Chyba tylko Murzyn z ostatniego odcinka jest naprawdę ciekawy xD Koleś ogarnięty, konkretny i nawet sensownie gada. Tylko że trochę mnie dziwi że ich zabrał do siebie i zaprasza na swój statek, skoro raczej dosadnie przedstawił swoją filozofię przetrwania :]
Kryształowi i prawilny Travis (który jednak okazuje się mieć wybiórczą prawilność) jest zwyczajnie nudny, a nawet irytujący. Jego kobita numer 2 jest tak twarda, że aż za bardzo. No baba jest po prostu sztuczna i drewniana. To jej wołania za synem gdy zabierają go z domu albo gdy go odnajdują w tym "obozie" są tak totalnie nieprzekonujące. Ci aktorzy są bardzo minimalistyczni w swojej grze, żeby nie powiedzieć brzydko ale dosadnie, że są takimi niemrawymi klocami. Kobita ma właściwie jedną minę, a koleś ma dwie. Albo zbolałą albo jakieś dziwne wykrzywianie otwartego ryjka przez co wygląda jak niemota. Ofelia jest ładna i w sumie tyle xD O reszcie nie wspominam, bo po prostu są tak samo rozlaźli i drewniani.
Ale jest jeszcze coś, co dodatkowo mnie razi...
Bohatery odnosiłam wrażenie że momentami mają wywalone i to aż za bardzo. Jednymi się przejmujemy innych mamy gdzieś. Reszta ludzi to totalni ignoranci, którzy mają na wszystko wywalone. Tylko nasza wesoła rodzinka ogarnia sytuacje. Reszta wyprawia urodziny dla dzieciaka, jak wojsko dało dyla, jedzą sobie kolacyjkę jak gdyby nigdy nic niczego nieświadomi. Serio? Baba widzi przez okno że zombie zaatakował sąsiadkę, olewamy. Idziemy ratować dwóch członków naszej rodziny, choć tak naprawdę to nie do końca wiemy czy coś faktycznie im grozi, żeby było fajniej napuśćmy na to miejsce zastępy sztywnych, kij z tym zginą niewinny ludzie, kij z tym że może również zginąć dwójka którą chcą uratować. Najlepsza była scena postrzelenia Ofelii - Travis się rzuca z pięściami na gościa, a reszta emocje jak na przysłowiowych grzybach. Tak opanowani, że aż nie do uwierzenia xD
Bohatyry po prostu nie dość że charyzmy mają tyle co wcale, to jeszcze do tego zachowują się tak jakby mieli zdeka wywalone na to co się w okół nich dzieje. Dodatkowo dialogi tutaj też zalatują filozofowaniem rodem z tewude - "Ja wiem" "No wiem" ale widz nie wie. Matka zaczyna prać syna i "Wiesz, wiesz, wiesz", Ło Jezusie, co to ma być? xD Nie jest aż tak tragicznie, ale niektóre rozkminy, dziwne półsłówka, dziubdzianie, nie daleko jest od bredzenia od rzeczy w wydaniu 4-5 sezonu Tewude.
Tak że jeżeli bohaterowie są dosyć kulawi, to i cały serial tyłka też urywał nie będzie. Nie czuję do nich przywiązania, mogliby równie dobrze wszyscy kipnąć w finale. Da się obejrzeć, ale bez fanfarów, nie wciąga ani nie angażuje. Zresztą ciężko żeby mnie ruszało coś, co samych bohaterów nie bardzo rusza : D
Według filmwebowej skali daje temu serialowi 5,5/10 czyli średni.