No to teraz ja się chwalę

Moja miłość do kotów zaczęła się od Punieczki, kotki przygarniętej, kotki kalekiej i chorej. Miała zepsute jedno oczko, przetracony ogon i niestety nowotwór. Bardzo wcześnie też musiała mieć usunięte zęby.
Przeszła 4 operacje, była niesamowita i wyjątkowa, Jak miała 17 lat musieliśmy ją pożegnać, nowotwór zaatakował jej płuca i prawdopodobnie trzustkę

Tak wyglądała moja największa kocia miłość:

A oto kotki, które są z nami:
Tośka, przygarnięta parę lat temu, ma ok 9 lat. Oczywiście odratowana, walczyliśmy o jej życie, miała martwe płody w brzuszku tylko natychmiastowa operacja czyli sterylizacja aborcyjna, uratowała jej życie.
Tak wygląda Tosia:

Po różnych smutnych perypetiach, po chorych zwierzakach, które przewinęły się przez nasz dom, a którym nie udało się pomóc, zapragnęłam chociaż raz zwierzaka, który będzie kociakiem, zdrowym kociakiem. Wiem egoistycznie ale już nie miałam siły psychicznej aby patrzeć na cierpiącego zwierzaka, któremu nie jestem w stanie pomóc i narażać na stresy koty, które są w naszym domu (niestety jak ratowaliśmy jakąś biedę to odbiło się to niestety na zdrowiu pozostałych kocich domowników). I tak oto zakupiliśmy kota z papierami, było to nowe i niesamowite przeżycie, hodowlę odwiedzaliśmy jeszcze zanim nasz kocurek się urodził, a potem śledziliśmy jego rozwój. I tak oto pojawił się w naszym domu:
Gingers, ma teraz 5 lat. A tak wygląda:



Dwa lata temu na naszej drodze znowu stanęła kocia bieda. Wyglądała na kociaka taka była maleńka i chuda, okazała się kotką dwuletnią z zaawansowanym kocim katarem

. Parę miesięcy walczyliśmy o jej oczy, oczka uratowane ale niestety koci katar pozostawił ślad na jej strunach głosowych, jest kotkiem, który nie potrafi miauczeć. Na imię ma Luna.
Luna tak się prezentuje:
Tu po zabiegu sterylizacji:



Wkleję więcej zdjęć tylko muszę wybrać spośród dosyć dużego zbioru
