Porównanie do Lori jest trochę krzywdzące, choć oczywiście sama Lor pod względem rozwojowym i charakterologicznym nie była aż tak złą postacią jak ja wykreowali co poniektórzy widzowie.
Jeżeli chodzi o samą Madison to mnie kupiła już na starcie. Zresztą podejrzewałem taki obrót sprawy więc wcale mnie to nie dziwi. Maddie przede wszystkim podoba mi się za to, iż jest ludzka. Ma swoje wady, swoje słabości, ale także i mocne strony co czyni z niej postać bliższą widzowi. O wiele łatwiej jest zrozumieć jej stan emocjonalny i utożsamić się z nim, co oczywiście nie czyni z niej automatycznie osoby prostej w odbiorze. Co toto nie. Widać u niej spora wielowymiarowość, która przejawia się na wielu etapach dotychczas przedstawionej fabuły. Zarówno Erickson jak i Dickens za wszelką cenę starają się zrobić z niej postać aktywnie związaną z toczącą się linią fabularną, co mnie jako widza cieszy. Jeszcze nie tak dawno mówiłem o bierności kobiet w TWD, a w Fear taka duża i jeszcze pozytywna zmiana.