Serial wciąż zanudza, ale trochę mniej. Coś tam się niby dzieje, widzę potencjał w Silasie na daleką przyszłość (Ma dobre gabaryty i potrafi się odpalić trochę niczym młody Travis z FTWD)
Iris nawet nie komentuje, po prostu przewijam fragmenty z nią, zwłaszcza gdy sobie tańczyli. Cringe mnie zjada przy oglądaniu tego.
Reszta postaci w sumie błąka się po ekranie, szlochając i narzekając, więc nie ma o czym pisać.
Scena po napisach całkiem ciekawa. Od razu kojarzy się finał pierwszego sezonu TWD i badania przeprowadzane w Woodbury. Czy to sugeruje możliwość "wygrania" z wirusem w telewizyjnej wersji TWD? Może rzeczywiście zrobią z Ricka osobę która wynajdzie szczepionkę lub będzie odporna na wirusa. Tu nawet pojawia się wyjaśnienie, dlaczego Rick nie wrócił do rodziny. Może postanowił wrócić do nich ze szczepionką czy coś... chociaż to bardzo naciągane.
Odcinek nieco lepszy od poprzednich ale dalej kiepsko. 5/10