Oto Maggie. Świat apokalipsy zombie zna nie od dziś. Widziała w życiu mnóstwo zła. Na jej oczach odrąbano głowę jej ojca, oraz zmiażdżono czaszkę męża kijem bejsbolowym.
Gdy jednak trzeba powiedzieć co stało się z ludźmi z którymi spędziła ostatnio trochę czasu odpowiada szybko, że za wcześnie na to.
No tak, nie ma to sensu ale okej.
Tymczasem siostra Connie (nie pamietam jej imienia) - równie wiele lat przeżyła w czasie apokalipsy zombie, ale kiedy stoi na warcie... to na niej w sumie nie stoi, bo po co. Jeśli postaci w tym serialu mają taki zacny instynkt przetrwania, to dziwne że ten serial doczekał się 10 sezonu, powinni wszyscy poginąć już dawno.
Mamy tez nowych wrogów o których nic nie wiemy, bo przecież po co cokolwiek o nich mówić w momenci gdy idzie się ich zabijać. To tak jakby Maggie wróciła na wojnę z szeptaczami i nikt jej nie powiedział, że oni w sumie chodzą w zombie przebraniach. Nie wiemy czemu nazwano wrogów żniwiarzami i na jak wiele ich stać - dowiedzieliśmy się nieco później tego, że nie mają oporów przed wysadzeniem się (co zreszta było strasznie głupie, bohaterowie stali może metr-dwa od wybuchu, a ani nikogo nie trafił odłamek, ani nawet nie byli ogłuszeni.
No i tak, w sumie caly odcinek o chodzeniu po lesie i płakaniu za straconymi ludźmi. Tak dla odmiany. Czekam na odcin o Neganie, oby go nie spartolili