Wrażenia mieszane, z przewagą negatywnych.
Wiele plusów wymienili już przedmówcy, nie będę powtarzać. Od siebie dodam, że fajnie, że nareszcie paliwo się skończyło. Już dawno powinno się skończyć. Pierwszy odcinek nowego sezonu sugeruje, że chyba wreszcie doczekaliśmy się tej fazy po apokalipsie, kiedy największe bezpośrednie zagrożenie mija, a ocalałe resztki ludzkości stają w obliczu dalszego życia na zgliszczach po cywilizacji. To etap z dużym potencjałem surwiwalowym, tylko trochę innego rodzaju. Można sobie dość długo dobrze radzić konsumując pozostałości po upadłej cywilizacji, ale kiedy ostatnia puszka z tuńczykiem zostaje zjedzona, ostatni litr benzyny spalony, a ostatnie opakowanie antybiotyku po raz ostatni uratowało życie, to heheszki się kończą. Co dalej w takiej sytuacji? O ile epok ludzkość by się cofnęła? O jedną, dwie? A może totalny regres? Taki temat byłby świetnym materiałem na kolejne długie sezony, nawet już bez szwendaczy (herezja, wiem). Ale z obecną ekipą odpowiedzialną za serial raczej nic z tego nie będzie.
Bo mimo pewnej świeżości, nadal mamy absurdalne sytuacje, które skutecznie mi psują odbiór całości odcinka. Przykładem niech będzie scena z końmi i wozem na leśnej drodze. Scena w tym lesie to jeden z najgorszych momentów odcinka. Pod każdym względem. Widać, że jakość serialu spada już nie tylko w warstwie fabularno-dialogowej, ale również montażowo-realizacyjnej. Np. zbliżające się szwendacze. Z chaotycznie zmontowanych scen za cholerę nie można się zorientować, jak blisko one są. W jednej scenie dzieli je od wozu znaczna odległość. W następnej chłopak cofa się po konia i jak spod ziemi pojawia się szwendacz. Kilkanaście sekund później kiedy Rick zostawia rannego chłopaka i biegnie w kierunku stada, stado znowu jest jakieś 10 metrów od wozu. Bardzo kiepsko to jest nakręcone.
Tak w ogóle to uważam, że sytuacja kiedy doświadczona grupa traci człowieka w tak banalny sposób, nie ma prawa się zdarzyć. Może w 1-2 sezonie tak, ale nie w 9. Jest już tyle lat po apokalipsie, grupa ma lidera-weterana który zjadł zęby na walce ze szwendaczami, ale i tak dają się podejść stadku człapiących trupów, jak jakieś dzieci. Bo akurat w tym momencie jest takie miejsce w scenariuszu, że potrzebna jest Dramatyczna Sytuacja Z Dvpy, żeby mógł zginąć nikogo nie obchodzący random #273. A tymczasem wystarczyłoby żeby jedna osoba z grupy miała coś do robienia hałasu, np. dwa kawałki rury, i spokojnie dałaby radę odciągnąć to małe stadko i zyskać mnóstwo czasu. Druga osoba mogłaby nawet (gdyby akurat się komuś chciało) na luziku, po kolei wykańczać trupy idące za hałasem. Szwendacze w TWD są bowiem: a)powolne; b)bezrozumne. Ale to by było chyba zbyt proste.
Ewentualnie, zamiast zostawić ten wóz i ten pług i wrócić po ten majdan później, to decydują się ryzykować życiem dla kupy starego żelastwa bo, (uwaga! - słowa Michonne) STADO IM TO ZNISZCZY. WTF? Zjedzą, czy jak? No, ale skoro trupy unicestwiły nawet most...
Ale najlepsze jest to, że kiedy chłopak umiera, czyli szwendacze nie są już potrzebne do realizacji scenariusza, to się okazuje, że w międzyczasie grupa Ricka w osłabionym składzie (znaczy, ta połowa grupy, która nie klęczy przy chłopaku), ubiła całe stado. Co oznacza, że gdyby od początku wszyscy solidarnie wzięli się za likwidację trupów, to obyłoby się bez tej całej dramy

Bzdura goni bzdurę... Ale najwidoczniej twórcy serialu bez absurdalnych zwrotów akcji nie potrafią popchnąć fabuły naprzód.
Podsumowując, poziom nierówny. Nadal więcej jest irytacji z powodu nonsensów niż satysfakcji z oglądania tych dobrych momentów. Nie mam już wielkich nadziei na poprawę poziomu serialu w 9 sezonie, ale zobaczymy jak będzie.